niedziela, 24 czerwca 2012

rozdział czwarty

******miesiąc później******
-Ale obiecaj że jutro wrócisz...-szepnęłam do słuchawki.
-obiecuję-odpowiedział głos Justina po drugiej stronie.
Tak bardzo za nim tęskniłam...
Nie było go od prawie miesiąca, a miał wrócić po trzech dniach!
Nie chodziłam na uczelnię, ponieważ były już wakacje, co oznaczało jeszcze miesiąc wolnego-potem do pracy.
-kocham cię...-Jus odezwał się poraz ostatni i się rozłączył.
Przyłożyłam słuchawkę do piersi, i wypuściłam z płuc całe zaległe tam powietrze.
Po chwili zaczęłam płakać.
Tak za nim tęskniłam, a Scooter myśli że wszystko może.
Justin miał o wiele więcej roboty ode mnie.
Wystarczyłoby że głos mu się zarwie, a Scoot go nawrzeszczy.
Scooter jest dla niego jak surowy ojciec, natomiast Kenny-jego ochroniarz (zresztą mój też, odkąd z nim jestem, przydaje mi się)-jak dobry wujek.
Mama Jan-to nauczycielka śpiewu Jusa, jest spoko, ale najlepszy jest chyba Scrappy-on zajmuje się oświetleniem, itp, itd.
Na samą myśl o Scrappy'm, zaczęłam się śmiać przez łzy.
-Mamo, co Ci jest?-dopiero teraz zauwarzyłam Jacoba, stojącego przede mną.
-nic, gdzie idziesz?-spytałam kiedy zakładał plecak.
-do pradziadka Bruce'a.
-o której masz zamiar wrócić?
-jutro, mamo, jest środek lipca, ogar...
-jak ty się... A dobra, spadaj zanim się rozmyślę...-powiedziałam, a mojego syna już nie było.
Znów zaczął mnie boleć brzuch.
Okres spóźnia mi się już o dwa tygodnie... Czyli może boleć, przynajmiej wreszcie dostanę.
Jak przedwczoraj robiłam test, była tylko jedna kreska, więc w ciąży nie jestem.
Wciąż rozważam opcję torbieli jajników, ale co to, jakiś film dokumentacyjny?
Miałam skurcze, o wiele mocniejsze od bóli menstruacyjnych, ale nigdy mi się nie spóźniało, więc nie wiem jak mocno boli, a podobno bardzo.
Nie mogłam nic zrobić, chodziłam z kąta w kąt, zginając się wpół.
Poczułam nagle skurcz, jak przy zatwardzeniu, więc poszłam do toalety.
Siedziałam tam dobre dwie godziny, ale nic nie chciało ze mnie wyjść.
Nigdy nie miałam takiego zatwardzenia.
Po jakimś czasie nie mogłam już tego wytrzymać, więc weszłam pod prysznic, też nic nie dało.
Owinięta samym ręcznikiem usiadłam w rogu, pomiędzy szafką, a ścianą, wcześniej zajrzałam tylko do szuflady, w poszukiwaniu tabletek, ale były tam tylko przybory do czyszczenia zębów i dwie pary zardzewiałych norzyczek.
Więc tak usiadłam i oddychałam-głęboko.
Po chwili znów poczułam skurcz, i niepochamowaną potrzebę parcia, więc parłam, po chwili oriętując się że coś ze mnie wychodzi.
Wzięłam małe lusterko z szafki (była dość niska, że nie musiałam wstawać) i spojrzałam w dół.
Włosy...
A przecież się goliłam...
Kurwa, to główka!
JA RODZE!
Ok, co mam teraz zrobić?!
Dzwonię do Justina, jasne!
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni, które leżały obok mnie, i wybrałam jego numer.
Odebrał po drugim sygnale
-cześć kotku. Co jest?
-Jus... Przyjeżdżaj, natychmiast!
-ale co...-nie zdążył dokończyć, ponieważ bateria się wyładowała.

Ja niemogę, jestem sama w domu, rodzę, chociaż nie wiedziałam że jestem w ciąży, a do tego mam wyładowany telefon, i niemogę zadwonić po pogotowie.
Znów skurcz.
Ok, przypomnij se Sally podstawy...
Przyj...
Nie...
O kurwa...
##############################
ej, oni to jakoś lepiej opisują...
Ja tam nie skracam wszystkiego, tak jak w tym programie w TLC.
Ale ok.
"ciąże z zaskoczenia" TLC, nie wiem kiedy i o której, jak leci to oglądam.
Kocham was, czytajcie, komentujcie,
i dosko się czuję,
i wszystko kapuję,
i na lekkiej fazie,
wciąż trybię i jażę...
Hue hue
kicia<3333.

sobota, 2 czerwca 2012

ROZDZIAŁ TRZECI

-Sally...-szepnął Justin.
Powoli otworzyłam oczy i pomyślałam że śnił mi się koszmar.
Śniło mi się że szłam ciemną uliczką, wiedziałam że tam jest ulica.
Chciałam przez nią przejść, ale zatrzymał mnie widok bladej postaci, która trzymała w rękach zawiniatko.
Kobieta przeszła, albo lepiej "przepłynęła" przez jezdnię, i wręczyła mi dziecko.
-zaopiekuj się nią...-szepnęła i znikła.
-SALLY!-Tym razem krzyknął justin, pewnie wystraszył się że wcześniej nie zareagowałam.
-Sally, zostaniesz sama na trzy dni od czwartku?-spytał gdy otworzyłam oczy.
-dlaczego?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-bo mam w piątek koncert, niedaleko, więc wrócę w sobotę.
-Musisz? To już trzeci raz w tym miesiącu.
-niestety, ale wiesz że cię kocham, nie?-mówiąc to pocałował mnie.
-no... A gdzie Jacob?-wystraszyłam się.
-u Patty-odpowiedział spokojnie, a ja właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie widziałam Justina mamy. Tylko raz, na ślubie, ale szybko pojechała.
-Od kiedy Jacob ją zna, skoro ja jej nawet nie znam?-spytałam.
-od dawna... Ale czy to ważne? Jesteśmy sami...-szepnął całując mnie namiętnie.
-Just, i tak nic z tego nie wyjdzie, wiesz?
-z seksu? To nam zawsze wychodzi***
-tobie wychodzi, a mnie teraz wszystko boli...
-od kiedy niby Ci się nie chce, co?-zaśmiał się.
-od teraz... A musimy gadać na takie tematy?-speszyłam się.
-sorry...-jeszcze raz mnie pocałował, tylko mocniej, i namiętniej, a mi zebrało się na wymioty.
Poleciałam biegiem do toalety, gdzie zwróciłam wszystko co mi zostało w rzełądku, czyli w zasadzie tylko pół litra wody.
-pieprzona choroba...-powiedziałam z powrotem kładąc się w łóżku.
-właśnie widzę... Co się stało?
-jakieś, kurwa, zatrucie.
Justin, nic nie mówiąc, położył się koło mnie, i wyłączył telewizor, który ciągle był na vivie, a ja tak w niego wtulona zasnęłam...
*************
-sally, jedziesz ze mną po Jacoba do mamy?
-no... Czekaj, tylko się ubiorę.-czółam się o wiele lepiej.
Ubrałam się i uczesałam, a papcie króliczki z zębami wampira<pamiątka ze zjazdu wampirów z morganville> zamieniłam na szpilki.
Wyszłam z pokoju i pokazałam się mojemu mężowi.
-moja piękna, seksowna żonka...-szepnął, dodając głośniej:-mógłbym cię wziąć Tu i Teraz...
Zaśmiałam się.
-na podłodze? Dawaj.-zachęciłam go, a ten debil rzucił się na mnie jak opętany, i zamiast wylądować u patty, wylądowaliśmy na podłodze przed łazienką****
##############################
Bosko, nie?
I znowu jestem!
Mam tyle blogów, a tak mało czasu na prowadzenie ich, a nie chcę żadnego zawieszać.
więc postanowiłam że zawieszę tego bloga, na którym do końca miesiąca będzie najmniej komentarzy, więc jak chcecie abym zatrzymała tego bloga, komentujcie!!!
kocham was, wasza FOREVER- KICIA<3.