piątek, 12 sierpnia 2011

Rozdział 2: prawda o Justinie

(...)
Te parę metrów, od drzwi budynku do samolotu przebiegłam.
Nie mogłam się doczekać aż zobaczę siostrę.
Mama wciąż stała w oknie i machała mi.
Weszłam do samolotu.
podałam stewardessie bilet, i weszłam do środka, po tym, jak oddała mi go z powrotem.
Rozmyślałam jak to będzie w Kanadzie, i że będę musiała mówić po angielsku.
Z tym akurat nie było problemu, ponieważ moi dziadkowie pochodzą z Anglii, i mama mnie uczyła.
(...)
Obudziłam się dopiero jak wylądowaliśmy.
Wychodziłam jako ostatnia, a na lotnisku, już stała Amy z Chadem.
Odrazu do nich podbiegłam i przytuliłam siostrę.
-Zdajesz sobie sprawę że ojciec już nigdy cię nie uderzy?- spytała Amy.
-I dlatego tu przyleciałam.-odpowiedziałam
-żeby uciec przed ojcem, skądś to znam- powiedział Chad patrząc na Amy.
-Cześć Chad- do niego też się przytuliłam.Był ode mnie starszy o dobre pięć lat, ale mi się podobał.
Na początku nawet go podrywałam, ale później zaczął chodzić z moją siostrą, i tak jakoś nie fajnie by to wyglądało, gdybym nadal się do niego łasiła.
Ale przystojny jest, nie powiem.
Pojechaliśmy do domu Amy i Chada.
był wielki!
, a obok niego stał jeszcze większy, i wyglądał tak.
pomiędzy domami, naszym, a tym obok, było wielkie drzewo, dąb, czy jak mu tam, nigdy drzewami się nie interesowałam.
Odrazu wbiegłam do środka za Amy i Chadem.
-Choć, pokarzę Ci twój pokój.- zaproponowała mi siostra.
-wow...-tylko tyle udało mi się z siebie wydusić.
mój pokój wyglądał, jakby ktoś wyciągnął projekt z mojej gry Simsów.
-Borze, Amy, skąd wiedziałaś?
-Po prostu... O twojej przeprowadzce gadałyśmy z mamą już w tamtym roku, jak tu się wprowadziłam... a przecież wiem jaki jest twój pokój marzeń. -powiedziała.
przytuliłam ją bardzo mocno.
-Nie jesteś już za duża?- spytała.
-Dziękuję...- szepnęłam, i weszłam do mojego simsowego pokoju.
(szkoda tylko że widok z okna w połowie zasłania gałąź, a drugą część okna zasłania dom koło nas.
Ten wielki.
Amy wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
Walnęłam się na łóżko.
Było duże i wygodne.
Po prostu idealne...(...)
Siedzę w parku na ławce, i piszę w pamiętniku.
Nagle zza mojej ławki wyłonił się chłopak w kapturze,  stanął w rozkroku i uśmiechnął się do mnie.
-Cześć- powiedział po angielsku. skąd ja znam ten cholerny głos?!
-czy my się znamy?-spytałam, z równie wyćwiczonym akcentem.
-ja Cię nie, ale ty mnie pewnie znasz...- powiedział.
Wstałam, i jednym ruchem ściągnęłam mu kaptur z głowy i... 
- OH - MY - GOD! - Wrzasnęłam, gdy ujrzałam twarz owego chłopaka.
Miał ciemno błąd włosy, i czekoladowe oczy, a uśmiechał się...Nie!
Nie powiem tego o JUSTINIE BIEBERZE!
bo nim był włoaśnie ten chłopak.
przyglądał mi się ze zdziwieniem.
- I co, myślisz, że teraz rzucę się na kolana i będę prosić cię o autograf?
-Nie, myślę że zrobisz się czerwona jak burak, wrzaśniesz na całe gardło "Ratunku, gwałciciel" i uciekniesz z płaczem do domu.
Właściwe to chyba na serio spaliłam buraka, ale zanim zauważył, popchnęłam go.
On się tylko uśmiechnął, i też mnie popchnął, ale delikatnie, że tylko cofnęłam się o krok, a ja znowu spaliłam buraka i go popchnęłam.
Tym razem nawet nie drgnął, tylko zaczął zmierzać w moją stronę.
Cofnęłam się o parę kroków, ale drogę zagrodziło mi drzewo.
"Przeklęta natura"-pomyślałam.
Chłopak pochylił się nade mną, chciałam mu się wyrwać, ale mi nie dał, pochylił się jeszcze bardziej, tak, że nasze nosy się stykały.
Położył dłoń na moim policzku,  a mną pokierował jakiś impuls.
Wyciągnęłam szyję, a nasze wargi się spotkały.
Całował świetnie.
Nagle, ni stąd, ni zowąd, usłyszałam chrząknięcie.
Oderwałam się od Biebera, i strzeliłam mu z liścia prosto w twarz.
Zobaczyłam że osobą trzecią,  czyli tą, która chrząknęła, była moja ukochana siostra, Amy.
Znowu zrobiłam się czerwona, i poszłam za siostrą do domu.
jednak po paru krokach odwróciłam się jeszcze.
Justina już nie było.
Czy ja właśnie nazwałam go po imieniu?!
Czy ja przypadkiem ...
nie.
tego nie powiem.
a jeśli to prawda?
**************************************
Myślę że rozdział się podoba.
A dom na zdjęciu, na serio należy do właściciela, który go tu zamieszkuje.
A z tym drzewem to nie wiem czy na serio tam stoi... a może...
pliss o komcie

1 komentarz: