sobota, 13 sierpnia 2011

rozdział 5:jestem chora...

weszłam do łazienki, i wzięłam prysznic.
nie najlepiej się czułam.
pewnie zmiana klimatu, czy coś w tym stylu...
 zeszłam na śniadanie, chociaż wcale mi się nie chciało.
-Sally! co Ci jest?!- wrzasnęła moja siostra, przytykając dłoń do mego czoła.-Boże! dziewczyno, ty masz gorączkę!
-nic i nie jest, tylko źle się czuję...-próbowałam ją uspokoić.
-Chad, bież kluczyki jedziemy do lekarza!-krzyknęła- Chad!!!
-No idę!-odkrzyknął z pokoju obok.
-Idź po książeczkę, Sally.- Amy zwróciła się do mnie.
-ok-odpowiedziałam, i poszłam po schodach na górę.
-Do cholery jasnej, co ty tu robisz?!-powiedziałam, gdy zobaczyłam, że na moim łóżku ktoś leży, a tym kimś oczywiście był Justin.
-co Ci jest?-spytał, gdy przeszukiwałam torbę, w poszukiwaniu książeczki.
-nic, tylko źle się czuję.-odpowiedziałam.
podeszłam do niego, i pocałowałam go lekko.
-a teraz idź do domu, bo zamykam okno.-powiedziałam uwodzicielsko.
-okej, ale mam pytanie.
-jakie?
-mam oczekiwać na ciebie tu, czy w kostnicy?-zaśmiał się, a ja walnęłam go z całej siły poduszką.
wyskoczył zwinnie przez framugę okna, a jak znalazł się za swoją szybą, puścił mi jeszcze całusa.
wytknęłam mu tylko język, i zamknęłam okno.
(...)
co tam się działo?- spytała Amy gdy zeszłam na dół.
-nic, tylko musiałam przekopać całą torbę.
-aha...-spojrzała na mnie jakby nie wierzyła, że jestem chrześcijanką.
-no tak...to jedziemy?-spytałam.
-ok.
(...)
weszłam do swojego pokoju, i położyłam leki na biurku, oraz zrobiłam niezbędną mi do życia żecz- otworzyłam okno.
nagle usłyszałam dzwonek do drzwi na dole, a potem wchodzenie po schodach, i pukanie do mojego pokoju.
otworzyłam drzwi, a w progu stał... nie kto inny jak Justin.
-co ty tu robisz?-spytałam
-przyszedłem odwiedzić chorą, a co, nie mogę?-podszedł do łózka, i walnął się na nie jakby nigdy nic.
zamknęłam drzwi, i usiadłam obok niego.
usiadł powoli i przytknął swoje czoło do mojego.
objęłam jego szyję i musnęłam jego wargi swoimi.
-i co ci jest?-spytał po chwili.
-nie wiem, jakaś wirusówka.
-nie zarażę się?
-nie, ta akurat choroba nie jest zaraźliwa., ale kurde, muszę brać antybiotyki.właściwie, to muszę je wziąć teraz.-powiedziałam wstając z łóżka, ale Justin mnie wyprzedził i sięgnął po pudełko z syropem.
wyciągnął z niego strzykawkę, i nabrał odpowiednią dawkę.
dał mi strzykawkę.
wycisnęłam z niej kropelkę na palec i wzięłam do ust.
-blee, gorzkie.-położyłam ją z powrotem na szafkę, 
-musisz!-powiedział stanowczo Jus i wziął ją do ręki.
-nie, Justin jak nie chcę to nie muszę-powiedziałam.
on zaczął się do mnie zbliżać z cwaniackim uśmieszkiem.
-ej, no przestań!-wrzasnęłam, gdy on popchnął mnie na łóżko, i próbował wcisnąć mi lekarstwo do ust.
-no weź, nie bądź taka.
-będę taka! przestań, to jest gorzkie!fuj!
-a co myślałaś  że słodkie?!-krzyknął siadając na mnie
-nie wpychaj mi tego do ust, debilu!-uderzyłam go w ramię
-no, weź! nie bij mnie!
-przestań! oblałeś mi tym gównem nową bluzkę!
nagle drzwi sie otworzyły (cholera, nie zamknęłam na patent!)
i w progu stanęła przestraszona Amy.
Justin i ja gwałtownie odwruciliśmy się w jej stronę, a on strzelił strzykawką prawie pod sufit.
popatrzyła na mnie takim wzrokiem.
Amy pokręciła tylko głową, i wyszła, a my zaczęliśmy się śmiać.
nigdy nie zapomnę jej miny!
************************
i jak?
zgadujcie co ona sobie pomyślała?!
heh!
dawajcie komcie, plis!

1 komentarz:

  1. malese jow ^^ ona grala anne w Pamietnikach Wampirow, a ja to uwielbiam < 3 i to opowiadanie tez lubie :)
    our-mystery-our-secret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń