wtorek, 16 sierpnia 2011

rozdział 7- oficjalnie zaręczeni...

Usiadłam przed komputerem i z przyzwyczajenia weszłam na stronę Antysriber.com.
nie uśmiechało mi się to.
na stronie głównej było wielkie przekreślone zdjęcie Justina, oraz link do tego wiersza:
NIECHAJ DZWONIĄ DZWONY!
 bimber ZASTRZELONY! 
WALIĆ pokemony!
 bimber ZASTRZELONY!
 W GÓWNIE JEST ZŁOŻONY! 
bimber ZASTRZELONY! 
NIECHAJ RADOŚĆ ŻYJE!
 justyn W GLEBIE GNIJE! 
ANTYbimbry RZĄDZĄ! 
bimbry W PIEKLE BŁĄDZĄ!
 WALIĆ bimbra W DUPĘ! 
SPALIĆ MU CHAŁUPĘ! 
NABIĆ STRZELBĘ ŚRUTEM! 
pałę JEBNĄĆ BUTEM!
 WYSŁAĆ jej TROJANA! 
NAJLEPIEJ JUŻ Z RANA! 
NASŁAĆ AL-KAIDE!
 WALIĆ WSTRĘTNĄ gnidę!
 SŁUCHAĆ CO NORMALNE!
 BO jej K*RWA WALNĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 Nie mogłam patrzeć na tę stronę.
kiedyś śmieszyła mnie, a teraz...
teraz ani trochę.
nie chciałam tego pokazywać Justinowi.
zasnął biedak na moim łóżku.
słodko wyglądał.
wyłączyłam komputer, i walnęłam się obok.
nie chciałam go budzić.
naprawdę był zmęczony.
pocałowałam go lekko w policzek, i zostawiłam kartkę żeby zamknął za sobą okno.
wyszłam z pokoju, i zamknęłam drzwi na patent.
klucz zazwyczaj trzymałam na rzemyku, ale dzisiaj włożyłam go do torebki, razem z fonem, słuchawkami i ipodem.

Nałożyłan na usta błyszczyk.
Ze schodów wprost zbiegłam.
-o której jedziemy?-spytałam Amy.
-za 3 godz.(...)
przy obiedzie panowało niezwykłe spięcie
nagle odezwała się Amy.
-Sally... Czemu ciągle siedzisz zamknięta w swoim pokoju?powinnaś znaleźć sobie jakichś przyjaciół, czy coś...
-nawet nie zaczynaj.wystarczy że za 2 tygodnie pujdę do szkoły, to kogoś znajdę...
-nie chcę żebyś spotykała się z Justinem.-no i wykrakała.
-co?
-on na na cb zły wpływ.ostatnio wgl nie wychodzisz w domu, a w nim chodzisz zadufana w sobie, jakbyś była niewiadomo kim. Albo znajdziesz sobie przyjaciół, albo zero kontaktów z tym chłopcem.
-przestań! Wystarczą mi Susan i Natalie! I Kim, Kasia...
-to twoje przyjaciółki z Polski-przerwała mi.
-Ale ciągle nimi są!-wykrzyknęłam, i wbiegłam schodami do siebie.
Na łóżku leżał Justin, widać że dopiero wyszedł w pod prysznica.
Włosy miał rozwichżone, (nie wiem czy specjalnie, czy od przechodzenia po drzewie) a ubrany był bardzo elegancko.
jego lewa dłoń tworzyła wybrzuszenie.
Coś od nią chował.
-Mamy lekkie zaległości Sally...- szepnął, a ja usiadłam obok niego.
Podniósł to co trzymał pod ręką, tak, że nie zdążyłam zerknąć co to jest.
podszedł do drzwi i zamknął je na klucz.
podszedł do mnie wolnym krokiem, i przystanął przed łóżkiem.
-Chciałem zrobić to tak jak należy...-mówiąc to klęknął przede mną na jedno kolano.
Już wiedziałam co chce zrobić.
wyciągnął zza siebie granatowe pudełko.
-Sally, Natalie, Allan...-otworzył pudełko- CZY WYJDZIESZ ZA MNIE?
-T...tak...-wyjąkałam
włożył mi na środkowy palec piękny pierścionek.
odrazu się na niego żuciłam.
Uśmiechał się od ucha do ucha.
nie chciałam kończyć tej chwili.
NEVER!
NEVER-EVER!
*************************************
podoba się?
wiem że trochę za krótki, i za dużo linków, ale dzisiaj to już drugi, więc tak jakby się wyrównuje, nie?
nie mogę się doczekać aż zobaczycie kilka rozdziałów później.
będzie z jej ojcem.
będzie się strasznie zachowywał.
ale nie będę wydawać, to i tak będzie za kilka miesięcy( oczywiście tylko w opowiadaniu, u nas będzie gdzieś za miesiąc, ale nie obiecuję.)
piszcie czy się podoba.
dzięx.




2 komentarze:

  1. nice :) już mówiłam, że za szybko, ale jest fajnie ^^ dawaj tego starego, bo miesiąc to za długo :(
    our-mystery-our-secret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń