czwartek, 6 października 2011

rozdział 20

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, przedzierające się przez rolety.
Upajałam się tą chwilą, aż usłyszałam znajomy płacz.
-o kurwa...-szepnęłam
zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, justin wstał z łużka, i podszedł do łóżeczka.
Uśmiechnęłam się cicho do siebie, i przymknęłam oczy, ponownie rozkoszując się promieniami słońca.
-kochanie, już ósma...-szepnął mi czule do ucha jus.
-już?-no tak, ostatni dzień szkoły.
Już ostatnia klasa...
Wstałam leniwie z łóżka i założyłam strój galowy.
Gdy ja przeglądałam się w lusterku pojawił się Jus z małym na rękach, i zaczął się śmiać.
-no, co?-wkurzyłam się, odwracając do niego.
-spójrz w lusterko.
Spojrzałam, i nic.
-tył-powiedział.
Odwróciłam się tyłem do lustra, i spojrzałam przez ramię.
-cholera...-szepnęłam
na moim tylku, widniała wielka czerwona plama.
-bieber fiver.-zaśmiał się.
-nie, doktor bieber skoczy mi teraz szybko do sklepu po podpaski, bo mam tylko kilka.
Justin śmiejąc się, położył dziecko do łóżeczka, a sam wziął bluzę, i wyszedł.
Usiadłam na łóżku, i ukryłam twarz w dłoniach.
Jak na zawołanie poczułam silny ból w podbrzuszu.
-jezusmaria!-wrzasnęłam, a po chwili rozległ się płacz mojego synka.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
Wszystko, co przed chwilą uważałam za idealne legło w gruzach.
Z dołu rozległy się dźwięki piosenki justina: latin girl.
Uśmiechnęłam się do siebie, i postanowiłam ogarnąć.
Wsadziłam małemu do ustek smoczek, a on przestał płakać.
Pobiegłam do łazienki, i zmieniłam dół mojego stroju.
Gdy zaczęły rozlegać się ostatnie dźwięki piosenki krzyknęłam na całą parę:
-amy, włącz runaway love!
Włączyła.
Tańcząc, przeniosłam się do pokoju, układając włosy w kok.
Postanowiłam zamiast tego co mam na sobie ubrać sukienkę.
Spojrzałam w lustro.
mój strój prezentował się całkiem nieźle...
-biutiful-usłyszałam głos mojego przyszłego męża za sobą.
Piosenka się skończyła, lecz on i tak śpiewał mi ją co chwilę od początku.
Byłam gotowa, aby zmierzyć się z rzeczywistością...
*********
dzięki, wam za te miłe komentarze.
Chociaż i tak uwarzam że nudzę, i nie mogę porównywać się do autorki mojego koffanego bloblo.
Jeszcze raz dzięki, i proszę o szczere komentarze, i pomysły na rozdziały.
(wykorzystam twój liszkiewicz)
z góry dzięki.
Ps. Mój kuzyn- Gabryś- na 7 lat, ale jak to śpiewał miał jeszcze 6.
Kicia
jeszcze raz dzięki


2 komentarze:

  1. super rozdział ;) i wcale nie nudzisz, ale następny może być troszeczkę dłuższy, pliiiiz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. usunęłam, bo stwierdziłam, że to siarka. :D opowiadanie było co najmniej tragiczne. :D
    pozdrawiam - Klaudia

    OdpowiedzUsuń