wtorek, 10 stycznia 2012

24

Wzięłam w obydwie ręce po 2 kubki, i weszłam do pokoju.
Postawiłam przed willow kubek kakao, jadenowi cherbatę, a sobie i justinowi kawę, sobie rozpuszczalną, a dla jusa normalną, bo jedzie na nockę.
Zastanawiałam się, co będę robić jak on pojedzie.
Wystawiłam keks ananasowy z wiśniami na talerz, i postawiłam na stole.
Straciłam ochotę na cokolwiek.
Jak na keks i kawę, tak na wszystko inne.
Po chwili usłyszałam za oknem jakiś strzał, a z pokoiku wyszedł justin.
Poczułam nagłe osłabienie, i upadłam na podłogę.
Dalej nic nie pamiętam.
************
Gdy się obudziłam, nad sobą zobaczyłam twarz Chada.
Wydawała mi się jakaś dziwnie... Zniekształcona.
Dziwnie... Piękna?
Co ja gadam, to chłopak mojej siostry.
Ale jej tu nie ma...
Ale to nie wyklucza tego, jakie mogą być konsekwencje...
Tak wyglądała walka mojego pożądania, z sumieniem.
Nagle, nie świadoma niczego, a tym bardziej konsekwencji jakie mogą z tego wyniknąć, pocałowałam go.
On objął mnie mocno, i lekko wsunął się na miejsce obok mnie.
Całował mnie namiętnie, nie wiedziałam, czemu to robi.
Chciałam tego, ale nie wiem czemu.
To przecież nie moralne.
Ale pragnęłam tego, jak nigdy wcześniej, chyba że ten pierwszy raz z justinem.
-gdzie justin?-spytałam nagle wystraszona.
-nie ma...-szepnął chad w moje usta
byłam pewna, że nikogo nie ma w domu.
Chad znów mnie pocałował, a ja wpiłam się w jego wargi jak narkomanka w koke.
*********
kiedy wyszłam do szkoły, było już za 10 ósma.
Weszłam do budynku, było za pięć.
Bałam się, ale nie wiem czemu.
Idę przez korytarz, i nic nie widzę.
Nie wiem dlaczego.
Nawet nie wiem kiedy, doszłam do szatni, a potem po schodach pod klasę.
Nie wiem jak, ale nagle zderzyłam się z kimś.
Puźniej okazało się, że to Michael z trzeciej.
W pierwszej klasie gimnazjum się w nim kochałam.
Czerwona jak burak poszłam pod klasę.
*********
-czyli x, równa się 14.-zakończyła anka stanowczo.
Dopiero teraz się zorietowałam, że odpowiada, i źle rozwiązała działanie.
Niemo podałam jej prawidłową odpowiedź.
-nie, zaraz, 15.-poprawiła się.
-dzięki-powiedziała, gdy wruciła na miejsce.
Przez całą lekcje, pisałam z nią na gg w komurce.
Gdy zadzwonił dzwonek, jako pierwsza zerwałam się z miejsca i wyszłam z klasy.
I jakby los chciał mi dosiec, znów zderzyłam się z michaelem.
-powtarzasz się...-powiedział, i lekko dotknął mojego policzka.
-to ty się powtarzasz-odepchnęłam go od siebie, i poszłam dalej.
*********
wróciłam na hate strasznie zsapana.
Nikogo nie było.
Postanowiłam trochę ogarnąć, i siebie i dom.
Założyłam to, i puściłam świąteczną płytę jusa.
Ale po chwili się zreflektowałam, i ją wyłączyłam.
Justin ma nagrania, jacob w żłobku, jaden i willow pojechali nagrywać drugą część karate kid, a ja?
Posprzątałam cały dom, i nie wiedziałam co ze sobą począć.
Na szczęście, z odsieczą przybył mi mój niezawodny narzeczony.
Wszedł do pokoju i od razu mnie przytulił.
Gdy mnie pocałował, znowu zakręciło mi się w głowie.
Przypomniało mi się bowiem, co ja mu zrobiłam.
Zdradziłam go.
Jeśli się dowie...

Ma prawo wywalić mnie z domu.
Ma prawo nie wpuścić mnie do niego przez następne...100 lat.
-coś cię gryzie...-wyszeptał.
-nie, tylko...-po tych słowach z płaczem pobiegłam do sypialni.
Zamknęłam się od środka.
-Sally, co ci jest?
-Zostaw mnie Justin, błagam!
-sally, albo otwierasz, albo wywarzę drzwi!
Poderwałam się z podłogi i otworzyłam.
-co się z tobą dzieje, sally, jesteś jakaś... Nie wiem...
Zaczęłam szlochać jeszcze mocniej.
-przepraszam... To moja wina...-usiadł koło mnie i objął mocno-nie wiesz, Sally, jak ja bardzo cię kocham...
-justin... Ja już nie mogę... Kocham cię, ale... Nie wytrzymuję tego stałego napięcia. Cb nigdy nie ma w domu, na prawdę... Wszystko się przewraca do góry nogami, a ja jestem tylko tego ofiarą.
-wiesz... Rzucam to.-powiedział stanowczo
-co?
-rzucam tą całą sławę. Dla cb. I dla małego.
-nie możesz, Justin!
-nie mogę? Jeszcze kilka miesięcy temu twierdziłaś że ja wszystko mogę, że wszystko mi wolno. Za bardzo cię kocham żeby tego nie zrobić.
Po prostu to rzucam.-po tych słowach pocałował mnie tak, jak nigdy dotąd nie całował.
Poczułam że on kocha tylko mnie.
Że już nic więcej nie pragnę.
Tylko jego.
Jego dotyku, pocałunków, pieszczot...
Z chadem... To nie było to samo.
Ja kocham Justina, i tylko jego będę kochać.
Na wieki.
*********
-ja, Justin Drew Bieber... Biorę sobie cb, Sally, Za żonę, i przysięgam Ci, Miłość, wierność, i uczciwość małżeńską, i że nie opuszczę cię aż do śmierci...-wsłuchiwałam się w tę formułkę z łzami w oczach, i również z nimi, wypowiedziałam podobne słowa.
Jeszcze chwilka.
Po sekundzie, zobaczyłam Jacoba zmierzającego z obrączkami w naszą stronę.
Miał dociero półtora roku, a tak dobrze sobie radził z taką wielką, czerwoną poduchą.
-kocham cię...-szepnął Jus, nakładając mi na palec obrączkę z czystego złota.
-ja cb też-odpowiedziałam, i założyłam mu jego obrączkę.
Nie czekając na słowa kapłana, rzuciłam mu się na szyję, namiętnie całując.
Zapłakane matki i Amy <po psychiatryku się nieco zmieniła> zaczęły klaskać i gwizdać, ale ja i tak nie odwracałam wzroku z mojego, już można powiedzieć, męża.
-kocham cię...-szepnęłam jeszcze raz, i po raz kolejny oddałam się jego namiętnym pocałunkom.
************
trochę nudne, nie?
Ale przynajmiej długie, i to już niestety koniec.
Nie mam już siły do prowadzenia blogów.
Jest 22.41, wigilia bożego narodzenia, jeżę w łóżku i piszę.
Na słuchawkach słyszę common denominator, a ja sama co chwilę złażę z górnego łużka piętrowego, i zaglądam do szuflady, gdzie leży moja nowiutka płyta Justinka: Under the Mistletoe.
O bosch, co ja bym bez cb ciociu zrobiła!
Nie mam już na nic siły, jedynie jeszcze na to, by napisać o nowym blogu o justinku, oczywistość że moim.
Będzie trochę inny niż ten, ale przynajmiej ciekawszy, bo mam lepszy pomysł.
Informacje podam jak już będę coś więcej miała <przynajmniej pierwszy post>, ok? Proszę o komentowanie całokształtu tego bloga.
I dzięki, że   byliście ze mną przez cały ten czas.
Dziękuję.
PS. sorry że dodaję dopiero teraz, ale miałam szlaban na kompa, jeszcze raz dzięki,
kicia

2 komentarze:

  1. To już koniec tego opowiadania? Jeśli tak to wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całokształt marny. :( Początki były jeszcze w miarę, ale potem robił się szajs i jakieś megasłodkie... wymysły. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania. Jeżeli to lubisz to nie masz prawa przestawać. Nawet jakby innym się nie podobało. Dopóki tobie się to podoba, inni nie muszą mieć na to wpływu. Więc powodzenia.
    our-mystery-our-secret.blogspot.com
    just-beautiful-moments.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń